Bezwładnie osunąłem się po zimnej,
łazienkowej ścianie próbując zahamować łzy.
Nie są to już zwykłe, pojedyncze krople, a całe potoki, które raz po raz
coraz bardziej moczą moją koszulkę. Czym sobie zasłużyłem? Dlaczego zawsze kiedy
chcę dobrze wychodzi źle? Mimo swojej zachłanności i głupoty nigdy nie
wyrządziłem nikomu krzywdy. Pomagam i wspieram znajomych, a mimo to zawsze
jestem obiektem wytykania palcami i pośmiewiska. Moje szczęście, a raczej jego
brak zabija od środka. „Ten najgorszy!’’ ; „Nic
nie potrafi!” ; „Brzydka świnia’’ ; „Po co zatruwasz ten świat?”. Widzisz?
Nikt mnie nie chce.
Znasz to uczucie kiedy ból psychiczny jest
jeszcze bardziej obciążający od fizycznego?
To tak jakby miliony szpilek wbijało się w twoją podświadomość, wiesz,
że Cię boli, ale nie masz pojęcia gdzie. Do tego jeszcze dochodzą nagromadzone
myśli. Wszystkie złe słowa na Ciebie, które usłyszałeś zbierają się w całość i
wykańczają. Nie myślisz o tym, że to już minęło i nie wróci, ponieważ to ciągle
siedzi w twojej pamięci. Wtedy są tylko te złe rzeczy. To tak jak niemalże czarny dym dla astmatyka,
dusi i nie daje nabrać do płuc cennego powietrza, które i tak jest już zatrute.
Depresja. Coś, co zabiera uśmiech z twojej
tworzy i robi z Ciebie jeden wielki wrak. Czujesz się jak niepotrzebny samochód
na złomowisku, który zostanie jedynie rozebrany na części warte grosze. Nie
masz ochoty na nic, nawet oddychanie sprawia trudności. Uśmiech i szczęście to
nieznajome frazy, które nie mają żadnego zastosowania w rzeczywistości, a
smutek staje się normą. Siły i ochota na przeróżne rzeczy odchodzą w dal,
zostaje ci tylko samotność i poduszka. Wbrew pozorom to nie przeszkadza, a cieszy? Cóż, czujesz pewną satysfakcję z
tego, że możesz być sam i nie słuchać zbędnego gadania innych. Po pewnym czasie
kiedy już nic nie jesz, ani nie wychodzisz z domu chcesz z sobą skończyć. Nie,
cięcie się już nie wystarcza. Jedyna opcja to gruby sznur na szyi. Chciałem,
próbowałem, ale cóż… jestem tchórzem.
Opornie podniosłem się sięgając bladą ręką do szafki. Błądziłem dłonią w poszukiwaniu
potrzebnego przedmiotu – zimnego, ostrego kawałka metalu. Ulżyło mi kiedy
miałem już go w posiadaniu. Mała, cała
chowająca się w dłoni żyletka jest w pewnym stopniu odreagowaniem i ulgą. Tak, wiem, że nie jest to najlepszym wyjściem,
ale co mam zrobić kiedy staje się powoli moim uzależnieniem? Ciągle zatapiając
się w czarnych myślach musnąłem chłodnym przedmiotem po nagdgarstu. Poczułem
niedosyt więc zwinnie powtórzyłem czynność kilka razy mocniej tym samym przeciągając
ją. Zapiekło, tak cholernie mocno, ale nie dałem lękowi wygrać. Znowu, tym razem wyżej powtórzyłem czynność. Przeszył
mnie ogromny ból, ale w końcu taki był mój cel. Jestem cykorem i nie chcę się
zabić, ale widzę jak nie jestem potrzebny więc sprawiam sobie to niemiłe
uczucie.
Razem z łzami zaczęła powoli sączyć się krew.
Tak bardzo nie cierpię w sobie tej słabości. Nie lubię widoku tej czerwonej
cieczy, przeraża mnie, ale daje też
uczucie wygranej. Wygrałem z samym sobą i pokonałem wewnętrzny, zabijający
lęk. Cóż, możecie wziąć mnie za głupca,
ale po prostu muszę… zresztą nie jestem jedyny. Ludzie, którzy drwią z
okaleczającymi się są co najmniej głupi. Jak kogoś mogą śmieszyć problemy?
Powiedz mi: Jak? Życie jest okrutne dla nas. Każdy przeżywa swoje osobiste
piekło we własnym wnętrzu. Bijemy się z myślami, walczymy ze zdrowym
rozsądkiem, odczuwamy przeróżne rodzaje bólu… Dlaczego bliźni zapewniają nam do
tego drugą serię okrucieństwa?
Złapałem kawałek papierowego ręcznika
próbując zatamować napływ krwi. Zrobiłem
to bardzo szybko, cóż, pomijając fakt, iż wyczerpałem już maximum tej cieczy bo
siedziałem w istnej kałuży. Pozostało mi
jedynie wytrzeć podłogę, aby nikt się nie dowiedział i okryć rany bandamką, nie
chcę milionów pytań.
Po wykonaniu wszystkich potrzebnych czynności
położyłem się spać. Ten dzień był zdecydowanie zbyt męczący. Cóż, już i tak
wszystko odreagowałem. Teraz pozostało
tylko zasnąć i odłączyć się od wszystkiego.
-Nialler! Wstawaj! –ze słodkiego snu
wybudziły mnie nagłe wstrząsy, dziękuję. Ospale otworzyłem oczy próbując
przyzwyczaić się do światła, zawsze mam z tym wielkie problemy i przez to
strasznie trudno mi się wstaje.
-Już… –jęknąłem
chowając głowę w poduszkę.
Nie ma nic gorszego niż poranne wstawanie,
prawda? Znienawidziłem poranki już doszczętnie.
Najgorsze jest to uczucie kiedy wstajesz z myślą, że nie masz dla kogo.
Niektórzy wstają bo mają rodzinę, drugą połówkę, czeka ich świetna praca,
znajomi… Ja nie mam niczego oprócz grubych milionów. Ale co mi po nich? Nie
przytulą mnie i nie powiedzą „Kocham Cię”, prawda? Zwykłe kawałki papieru, za
które można coś kupić. Cóż, okropne życie w strachu zabiera wszelkie myśli
optymistyczne.
Opornie wstałem po czym wykonałem wszystkie rutynowe
czynności. Dzisiaj mamy „dzień wolny’’, więc spokojnie oddam zgubę tamtej
dziewczynie i pozbędę się wczorajszego brudu z myśli. Obrazy z gabinetu Thomson’a
ciągle uparcie siedzą w mojej głowie i nie dają za wygraną, dodatkowo siniaki,
które nie należą do najmniejszych nie dają zapomnieć. Moje życie to dno.
*
Powoli schodząc na dół zauważyłem postać Murs’a.
Chłopak siedział wygodnie oparty o blat kuchenny wpatrując się w moich
przyjaciół. Co u licha? Czyżby ten łajdak próbował znowu podłożyć mi jakąś
świnię?
-Horan! Jak
miło Cię widzieć! –wykrzyczał zanim zdarzyłem zejść ze schodów. –Gdzieś ty się
podziewał blondasie? Siadaj! – z chytrym uśmieszkiem pokazał mi miejsce obok
siebie. Ach, czyli już pewnie zapomniał o wczorajszej sytuacji?
Ignorując słowa i gesty Olly’ego otworzyłem
lodówkę w celu znalezienia czegoś co mogłoby zostać moim śniadaniem. Długo „błądziłem”
po lodówce, jednak ostatecznie mój wzrok utkwił w małym pudełeczku z jogurtem.
Nie czekając zachłannie upiłem łyk gęstej cieczy spoglądając na moich
towarzyszy, którzy podobnie jak ja ignorowali Murs’a.
-Więc..
chłopaki… podobno Grimshaw próbuje coś na szefa… A to niedorzeczny facet! Najpierw
oplata go sobie wokół palca, a potem…- brunet nawijał jak najęty co rusz
gestykulując rękami. Czyżby teraz próbował załatwić Nick’a? Och, ten pedał
wiele razy mi podpadł, ale jest moim przyjacielem i go nie wystawię! Murs’owi
się chyba w tym jego jadowitym łbie przewraca żeby angażować w to nas!
-Olly… zdaje
ci się kochany –Lou potrząsnął przecząco głową –Każdy z nas doskonale zna
Grimmy’ego i raczej to tylko plotka –delikatnie poklepał chłopaka, który, aż
żarzył od złości. Och, Tommo, on zaraz
cię ukąsi, uważaj.
*
Cały zziajamy biegłem przez Hyde Park, na
śmierć zapomniałem o tym spotkaniu! Oczywiście po drodze musiałem zapomnieć o
torebce, potem wybiegłem bez buta i tak to szło… Nie lubię zawodzić ludzi, to
jest nie fair, ale tym razem będzie dobrze, prawda?
Ledwo zipiąc odszukałem sylwetkę dziewczyny.
Cholera, ledwo ją znam, a już wyłapałem ją w tłumie, to się nazywa spostrzegawczość!
W mgnieniu oka znalazłem się przy niej z rozciągającym się od ucha do ucha uśmiechem.
-Witam –zaśmiałem
się po czym wyciągnąłem czerwoną zgubę przed siebie.
-Och! Tak bardzo
Ci dziękuję…- zacięła się nie znając mojego imienia, cóż…
-Niall -kolejny, wielki uśmiech na mojej twarzy
dzisiejszego dnia ujrzał światło dzienne.
-Ładne imię, jestem
Clarie –podaliśmy sobie dłonie. Była ciepła niczym woda w letnie dni. Wydawać by
się mogło, że teraz powinienem wracać do domu, ale wcale nie chciałem. Dziwna,
nieznana siła kazała mi zostać. Hm, z tego co wiem nie powinno walczyć się z
takimi siłami.
~~~
Edit: Krótki, nudny, ale jest! Cóż, miałam dużo spraw i jakoś tak wyszło ale obiecuję poprawę! Następny rozdział przewidziany jest w poniedziałek bądź wtorek i obiecuję, że będzie dłuższy i ciekawszy!
Edit2: Jeśli poleciłaś/eś mojego bloga to napisz! Niebawem pojawi się zakładka ''Polecam!'' gdzie będę się odwdzięczać :)
Jeszcze raz przepraszam, kochani
Nudny? Ty chyba Sobie żartujesz! :P Jest wspaniały popłakałam się :'(
OdpowiedzUsuńBardzo mi się to podoba <3"Nie przytulą mnie i nie powiedzą „Kocham Cię”, prawda? Zwykłe kawałki papieru, za które można coś kupić."
Oczywiście czekam na następny ♥
dalej.
OdpowiedzUsuńprzepraszam, że wcześniej nie komentowałam, ale kompletnie zapomniałam o tym blogu. nadrobiłam wszystkie rozdziały i bardzo mi się podoba. czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńjaki nudny, co ty! ciekawy rozdział, czekam na kolejny jbdjbckbsbvkjb
OdpowiedzUsuń@snajdbrd
Super. Dalej
OdpowiedzUsuńCudny *-*
OdpowiedzUsuńIntrygujący to Ci trzeba przyznać, jak sama koncepcja na tego bloga - jestem mile zaskoczona. Teraz śmiało mogę stwierdzić, że nie żałuję kliknięcia w link do Twojego bloga :) Pisz dalej, bo naprawdę fajnie się to czyta :)
OdpowiedzUsuńA gdy znajdziesz chwilkę czasu i odrobinę chęcią to serdecznie chciałabym zaprosić Cię na: http://odcienie--magii.blogspot.com/
PS. Zapomniałabym dodać, że bardzo podoba mi się szata graficzna Twojego bloga :)
świetny .*__* czekam na nastepny . !! xx
OdpowiedzUsuń*.* WOW !
OdpowiedzUsuń@BackForBlue
Super *.* Czekam na następny ;)- @zaylik_
OdpowiedzUsuńboże, piszesz genialnie! :)
OdpowiedzUsuńmożesz mnie informować? @itslerrie
kocham cie, to jest niesamowite
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się zaczyna. To opowiadanie jest inne od wszystkich. Z pewnością będę je czytać x
OdpowiedzUsuńAch! Zapomniałam dodać, że uroniłam łzę, gdy Niall sięgnął po żyletkę.
OdpowiedzUsuńMasz talent kobieto !!!!!!
OdpowiedzUsuń