Stałeś kiedyś na środku ciemnego pokoju
zastanawiając się co tak właściwie tu robisz? Twój mózg był w kompletnym
osłupieniu, a mimo to i tak ciągle bujałeś się jakbyś chciał odebrać władzę nad
sobą. Była jednak tyko ciemność dopóki zza okna nie zaczęło wschodzić słońce
dzięki któremu z każdą chwilą robiło się coraz jaśniej. Tym słońcem byłeś ty.
To blask twojej duszy dawał nadzieję. Świecisz,
lecz tego nie widzisz.
- A co jeśli
to też nie wypali? Wiecie, nie to żebym się bał, ale ona przecież może się nie
zgodzić – Harry niepewnie podrapał się w tył głowy schodząc z ostatniego
schodka. Spojrzał po nas wszystkich jednak na ułamek zatrzymał się na mnie
obdarzając przy okazji spojrzeniem upojonym w kpinie.
- Przestań.
Znasz urok osobisty pana Tomlinsona? Niezły z niego gość i każda mu ulegnie –
Louis podszedł do dębowego blatu stukając w złoty dzwoneczek. – Zresztą zawsze można ją uprowadzić czy coś w
tym stylu – dodał uśmiechając się promiennie w stronę Grimashawa, który to
przed przyjściem tu wpadł na pomysł uprowadzenia Mursa.
Rozejrzałem się dla upewnienia po opustoszonym
holu. Większość ze świateł wbudowanych w ściany i podłogę było wygaszone, a ogromny
żyrandol wiszący na suficie na wpół wygaśnięty. Aktualna atmosfera tego miejsca
sprawiała wrażenie jakby cały świat spał i odleciał do innego świata i
zapominając o reszcie. Bez problemów i zbędnego natłoku myśli w głowie. Idealnie.
Czasami jednak świat wokół nas przybiera
nastrój zupełnie przeciwny do naszej obecnej sytuacji pozwalając depresji objąć
nas w swoje chłodne ramiona i wbić ostry nóż prosto w powoli unoszącą się
klatkę piersiową. Kiedy jest źle wszystko staję się kamieniem ciągnącym nas na
dno, a równa podłoga przekształca się w próg.
- Tak? – zza
lady wychyliła się chuda postać Clarie z dosyć zakłopotanym wyrazem twarzy,
lecz kiedy tylko ujrzała naszą grupkę promiennie się uśmiechnęła. – W czym mogę
pomóc?
Dziewczyna poprawiła swoje włosy jednym
zwinnym ruchem wodząc wzrokiem po każdym z nas. Jej lekko zarumienione policzki
zdradzały niepewność. Wygładziła dłonią swój pomarańczowy strój hotelarski po czym
skinęła na znak, że słucha.
- Porywamy Cię
– Zayn puścił oczko w jej stronę po czym pociągnął ją za rękę, jednak ta zatrzymała
się w jednej chwili, tak jak moje serce.
- Ale gdzie,
Romeo? Żądam wyjaśnień! – Clar przystanęła opierając się o blat. Przez głowę
przebiegł mi chytry uśmieszek Lou ze słowami „A nie mówiłem, blondyneczko?”
- Wiem kto nam pomoże! – uniosłem wzrok z
iskrami w oczach aby ujrzeć twarze przyjaciół, które jedynie ograniczały się do
zwykłego zdziwienia.
Wszystkie
sześć głów wpatrywały się jakby zbite z tropu w moją twarz z minami pełnymi
zakłopotania. W sumie to również to, co działo się w mojej głowie byłą jedną wielką plątaniną emocji i
myśli.
- Clarie. Taka dziewczyna, którą niedawno
poznałem. Jej ciotka jest właścicielką tego hotelu i to ona jest naszym ostatnim
kołem ratunkowym! – Poderwałem się z entuzjazmem gestykulując rękoma co w sumie
było zbędne.
- Nialler, stuknij się w ten swój pusty łeb!
– Louis uderzył się w czoło. – To baba,
b a b a. Ona Cię zmasakruje pytaniami o wszystko.
Szatyn obrócił się ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem na ustach
spoglądając na resztę, która niezbyt rozumiała moje słowa.
- Wtedy jej wszystko grzecznie opowiem, zaufamy,
prawda? – wstałem z miejsca wzruszając ramionami.
Lou
jedynie cicho westchnął po czym spojrzał po reszcie. Zayn wraz z Nick’iem
zdawali się być obojętni całej sytuacji, Harry przejęty tym, że jego plan nie
wypalił zatapiał się we własnych myślach, a Demi promienie się uśmiechała w
moją stronę.
- Dziewczyna? – wyjąkała podekscytowana –
wreszcie nie będę musiała słuchać tych waszych nudnych opowieści samochodach i
wszelkich ochydnych komentarzy o wielkości piersi Rihanny! Ja się zajmę rozmową
z nią… Wy, faceci nic nie umiecie – prychnęła głośno wypuszczając powietrze z
ust.
Zawsze. Zawsze musi być jak w marnej amerykańskiej komedii, prawda?
Zawsze biedy Niall James Horan musi być poszkodowanym, który chcąc dobrze
wszystko pogarsza? Najwyraźniej.
Na samo wspomnienie sytuacji sprzed
kilkunastu minut jęknąłem z niezadowolenia. Czyżbym bał się zaufać? Nie, to
niemożliwe. Przecież nie można się bać utraty czegokolwiek kiedy niczego się
nie ma, prawda? Nie można.
- Pozwól się
porwać, dobrze? – mruknąłem z nutą zniesmaczenia, której nawet nie
pofatygowałem się zamaskować.
- Ok, ale
obiecajcie, że wyjdę z tego cało – Clarie wyszła zza dębowego blatu uderzając w
dzwoneczek, który natychmiastowo przywołał jednego z pracowników ”White Rose”.
– Zamień mnie.
Gdybym
tylko mógł ci to obiecać…
*
Tym razem zebranie spiskowców odbywało się w
moim pokoju hotelowym, w którym obecnie panował półmrok, co jak zawsze
twierdził Liam dodawało mrocznej atmosfery. Za każdym razem kiedy wchodził do
jakiegokolwiek pomieszczenia, w którym było wygaszone światło mówił, że to
wszystko jest sprawką Jokera i musimy
się ratować, zanim zawładnie nad światem.
Zielone ściany tworzyły nieprzyjemne cienie padające
na ciemną podłogę, co w sumie oddawało klimat całej sytuacji. Na starannie zaścielonej
bawełnianej pościeli leżał plan budynku, a dookoła stała cała nasza ósemka.
- Skąd wy
macie tak dokładny plan naszego hotelu? Hm? Czyli jednak zabiją mnie kosmici! –
Clarie klasnęła w ręce jakby lekko przerażona faktem, że włamaliśmy się do
komputerów w hotelu i wykradliśmy ten plan.
- Hasło ”123”
jest zbyt łatwe nawet jak na takie gwiazdeczki jak my – prychnął znudzony Liam
dokładniej wpatrując się w mapę.
- Och, może
przejdziemy do konkretów? Dobrze? – zapytałem po czym sam dałem zarówno sobie
jak i reszcie właściwą odpowiedź.
- Historia
jest ogółem długa, więc jedyne co powinnaś wiedzieć to to, że ludzie z firmy
menagerskiej są doprawdy dziwni, a Murs to szuja, która knuje przeciwko nam,
więc musimy go załatwić.
- Dobrze, ale
jak mogę wam pomóc ja? – Clarie tylko przechyliła lekko głowę żądając
odpowiedzi.
- A tak, moja
droga, że ty masz tu dojście do wszystkiego co nam bardzo ułatwi sprawę – tym
razem odezwał się Lou, którego najwyraźniej teraz cała sytuacja bawiła.
Doprawdy, czego ja wymagam?
Dziewczyna poprawiła kolejny raz swoje
kasztanowe włosy przyglądając się każdemu z nas, aby sprawdzić czy nie
kłamiemy. Lekko rozchyliła usta jakby z zakłopotania w swoich myślach po czym
tylko skinęła głową na znak, że nam pomoże.
Jestem tchórzem. Jestem łajdakiem, który
powinien być bohaterem kiczowatej telenoweli. Tak, powinienem grać gościa,
który nie rozumie ani całego świata, ani swoich myśli i samego siebie.
Dlaczego? Ponieważ w mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka alarmująca o
przymusie zatrzymana się.
- Jeśli nie
chcesz… - zacząłem gwałtownie próbując zniechęcić ją do całej sprawy
- Ale ja chcę!
Naprawdę, chętnie wam pomogę – Clar oparła rękę na moim ramieniu lekko go
poklepując co sprawiło ogólną euforię w pomieszczeniu. Jedynie ja stałem jak
słup zdając sobie sprawę z tego, że wkręciłem niewinną dziewczynę w problemy
mojego życia. Będziesz się smażył w piekle, Horan .
*
Harry wszedł do pokoju głośno trzaskając
drzwiami. Potrzebował ucieczki od całej otaczającej go sytuacji tak bardzo, że
żadne słowa w tym momencie nie potrafiłyby go powstrzymać. Może to wydać się
absurdalne, ale jedynym sposobem chłopaka na pokonanie cierpienia psychicznego
było zadanie sobie bólu fizycznego. Było tak zawsze kiedy Stylesa spotykało
jakieś nieszczęście, chociażby jedno złe słowo na jego temat kończyło się
kolejną raną.
Tym razem to nie był jeden wyraz, który
mógłby jakkolwiek go dotknąć w środku, a cały potok zdań i wspomnień. Cierpiał
z powodu bólu przyjaciół i całego otoczenia. To był ten moment, kiedy chciał za
wszelką cenę coś zmienić, jednak nie potrafił, można rzec: ”upadły wojownik” .
Złapał w dłoń najzwyklejszą żyletkę do
golenia. Nie miał nic poza tym gdyż wszystkie jego przyjaciółki zostały mu
odebrane dobry miesiąc temu. Nastąpiła chwila zastanowienia po czym przedmiot
uderzył o zimną posadzkę rozwalając się na drobne kawałeczki. Jego bystre,
zielone oczy w szybkim tempie odnalazły ostry kawałek metalu, którym już po
kilku sekundach obracał w palcach. Nie bał się tego przyjemnego bólu, co
więcej, lubił to. Uwielbiał ten stan kiedy ziemne ostrze najpierw sprawiało
ból, a potem satysfakcję.
Przejechał żyletką po nadgarstku wtapiając
się w skórę coraz to głębiej. Powtórzył to. Raz. Drugi. Zapiekło, ale nie
przejął się tym zbytnio, w bólu potrafił odnaleźć przyjemność. To było jak
heroina, najpierw czujesz jej gorzki smak jednak potem przychodzi ukojenie.
Styles jednak chciał czegoś więcej, a kałuża
krwi nie starczała. Potrzebował mocnych tabletek, które już po chwili trzymał w
swoich dłoniach…
*
- Wydawałeś
się być takim szczęśliwym Niallem, a tymczasem czego się dowiaduję… -
dziewczyna wyszła z pomieszczenia dla personelu trzymając w ręku odpowiedni
klucz.
- Cóż, pod
uśmiechem kryje się wiele – westchnąłem zamykając za nią sosnowe drzwi.
- Coś o tym
wiesz? Fałszywe uśmiechy w pracy, które maskują krzywe spojrzenia?
- W moim
świecie nikt nawet nie wysila się na fałszywe uśmiechy. Wiesz, to zbędne, bo i
tak każdy zdaję sobie sprawę, że druga osoba jest w stanie utopić cię w łyżce
wody. Zabić cię z uśmiechem pełnym triumfu na twarzy, pociąć cię na kawałki,
sprzedać i podzielić się zyskiem z następnymi ofiarami. W sumie tak jest wszędzie. Osoba, która cię
kocha może jedynie bardziej cię znienawidzić, a każde dawne wspomnienie rani
tysiąckroć bardziej niż teraźniejszość – wyszeptałem ostatnie słowa po czym
wsłuchałem się w ciszę.
Nie usłyszałem odpowiedzi od Clarie. W sumie,
dziwisz się jej? Prawda rani, rzeczywistość także. Sam sobie nie
odpowiedziałbym na to, dlaczego miałbym
to zrobić? Pocieszenia są zbędne tak jak potwierdzenie zrozumienia.
Z jednej strony w ciszy zauważasz wiele
rzeczy. Gdybyśmy przemierzyli korytarz w ciągłej paplaninie nie zwróciłbym
uwagi na to, że każda roślina była idealnie zielona, ściany pobielone na brudny
odcień pomarańczowego, przy suficie za to były złote, a co druga lampa świeciła
jaśniej.
- To tu? –
wskazałem palcem na jasne drzwi prowadzące do pokoju numer sto dziewięćdziesiąt
pięć.
- Tak –
dziewczyna przytaknęła rozglądając się dookoła. – Wchodzimy.
Przekręciłem złoty kluczyk w zamku co spowodowało
zgrzytnięcie metalowych części. Clarie powolnym ruchem otworzyła drzwi tym
samym wchodząc do środka gdzie panowała nieskazitelna czystość. Idealnie
zaścielone łóżko, zasunięte zasłony i dywan bez ani okruszka na sobie aż raziły
w oczy przystosowanego do bałaganu mnie.
- Szafki –
wskazała.
Ostrożnie
otworzyłem dębowe drzwiczki tylko po to aby zobaczyć pustkę. Pokiwałem
przecząco w stronę dziewczyny, która ze zrezygnowaniem wyczołgiwała się spod
łóżka.
- To na pewno
pokój Mursa? Nie zmienił go czy coś w tym stylu? – zapytałem z nutką niepewności. Pokój
wyglądał jakby nikt oprócz sprzątaczek w nim nie przebywał od dłuższego czasu.
- Olly Murs,
tak? Na sto procent! Przecież jego bagaże czy cokolwiek musi tu być! –
rozejrzała się po pomieszczeniu.
Zajrzałem za złote zasłony, przeszukałem
miejsce pod brzoskwiniowym dywanem oraz przestawiłem kasztanowe łóżko, a jedyne
co znalazłem to woreczki po amfetaminie. Pustka. Następna w kolejce była
łazienka, która oprócz fioletowej szczoteczki Olly’ego nie miała ”w sobie” nic.
- Dajmy sobie
spokój, nie znajdziemy tu niczego – wymruczałem opadając na fotel. – Dziękuję,
że chciałaś pomóc – uśmiechnąłem się w stronę Clarie co z chęcią odwzajemniła.
- Tak łatwo
się poddajesz? Przestań, zaraz znajdziemy nie jeden, a dwa pamiętniczki! –
dziewczyna zaśmiała się.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, co w sumie było
dość fajne. Dobrze jest po tylu nieprzespanych nocach, hektolitrach wylanych
łez i miesiącach depresji móc uśmiechnąć się do kogoś, kto jest zupełnym
przeciwieństwem ciebie.
- Słyszysz to?
– dziewczyna momentalnie zbladła co postawiło mnie na równe nogi. – Te kroki.
W tym momencie wszystko jakby stanęło, a przed
moimi oczami widniał jedynie obraz otwieranych drzwi…
Edit: Cóż, dłuuuuugo mnie tu nie było. Nie bijcie! Dziwnie się trochę czuję, ale wydawało mi się (nadal tak jest, ugh), że nikt tego bloga nie czyta. Co więcej, doszły problemy i nauka, a jako że postanowiłam w tym roku dać z siebie wszystko w tej kwestii czasu starczyło mi tylko na ukochanego twittera, pisanie zatem opornie mi szło. Jednak postanowiłam wrócić do formy! Stęskniłam się za tym! Wiem, że ten rozdział nie jest idealny (ugh, znowu zawaliłaś, Karola), ale będę się starała i mam nadzieję, że dzielnie mnie wesprzecie!
Edit2: Pojawiła się zakładka "Propozycje" (tu bardzo dziękuję za pierwszą od niallatemycat) więc zachęcam was do skorzystania z niej :)
Edit3: Pojawił się również zwiastun bloga: {KLIK} :)
Do napisania, wasza Karola