Każdy z nas przechodzi przez różne etapy w
swoim życiu. Nie tylko wchodzą w to takie, jak dzieciństwo ale i również okresy
ważnych decyzji, nagłych zmian, masy problemów, momentów kiedy coś się zmienia.
Jedne są wyczerpujące i bezlitosne w stosunku do nas, drugie zaś tworzą miłą atmosferę.
Nic jednak nie trwa wiecznie i wszystko się kiedyś kończy. Dni, święta, urlopy,
cykle, życie. Każda trasa ma swój koniec i aby do niego dojść nie raz musimy
pokonać przeróżne przeszkody. Mój aktualny etap to wyboista droga pełna cierni,
kamieni i nierówności. Wydaje się być nieskończenie długa choć ciągle tli się we
mnie malutka nadzieja.
Nerwowo zaciskałem dłoń na rączce od swojej
walizki obserwując jak Lou ze zwinnością kota podmienia bagaże. Majowe słońce raziło
w oczy więc co chwila mrugałem to ze zdenerwowania, to z gorąca. Dodatkowo każdy
z nas rozglądał się na boki czy nikt nie patrzy, aby zachować ostrożność. Ten
plan jest zbyt dobrze dopracowany aby coś się nie udało… Chłopak ujął torbę
Murs’a po czym w mgnieniu oka znalazł się przy nas.
- Zrobienie
kanapki z masłem jest już trudniejsze, Styles – podirytowany syknął w stronę
zaskoczonego Hazzy po czym udał się na hol główny. Każdy z naszej szóstki
spojrzał po sobie, w końcu nikt się nie spodziewał, że tak łatwo pójdzie. Właśnie,
poszło zbyt łatwo…
Powolnym krokiem ruszyliśmy za Louis’m w
stronę holu gdzie porozstawiane były stoły z przeróżnymi papierami do
wypełnienia. Z sufitu zwisał ogromny, pozłacany żyrandol, który oświecał całe
pomieszczenie. Duże, kamienne schody ze stalowymi poręczami połyskiwały
idealnie wypolerowane. Ściany zaś pomalowane na limonkowy kolor perfekcyjnie komponowały
się z brązową podłogą, a ciemne dodatki dodawały charakteru.
Doszliśmy do swoich stolików po czym każdy z
nas nachylił się nad stosem kolejno uporządkowanych kartek. Jak mniemam dobrze
znany regulamin, którego i tak nikt nie będzie się trzymał. Zawsze jest tak
samo: zakaz picia alkoholu, brania dragów i oddalania się od ustalonej parceli.
Za wykroczenie dostaje się lekką reprymendę, która i tak na długo nie zostaje w
pamięci. Zazwyczaj też planowane są spotkania gdzie menagerowie dzielą się z
nami swoimi pomysłami na świeży skandal.
- Witam
wszystkich! – po sali przebiegł donośny głos Thomas’a. Mężczyzna jak zwykle
stał na środku pomieszczenia ubrany w idealnie wyprasowany garnitur i ciemnymi
okularami na nosie. Obok niego niczym słupy wbite w ziemię tkwiło dwoje umięśnionych
goryli, którzy na krok go nie odstępowali. – Co mogę powiedzieć? Podpiszcie
leżące przed wami regulaminy, przestrzegajcie ich, pojawiajcie się na
codziennych spotkaniach i bawmy się dobrze! Festyn będzie trwał tydzień. Jak
zwykle Harry i Pan Tommo ”w ukryciu” nie poszczędzą sobie uczuć, Grimmy puści
trochę pary z ust o przeróżnych ”faktach” na temat panny Lily, chłopcy z JLS
coś narozrabiają, a co do reszty… zmówimy się. Mogę wam zapewnić, że każdy
przeżyje, o to martwić się nie musicie – David mrugnął rozglądając się po Sali po
czym opuścił ją wraz z obstawą, a ja wzdychając machnąłem długopisem składając
podpis.
*
Zgodnie
z planem cała nasza siódemka pojawiła się w hotelowym pokoju Grimshaw’a o
siedemnastej. Wszyscy siedzieliśmy na ciemno pomarańczowym dywanie, który, aż
raził w oczy. Na brązowych ścianach nie zajętych przez okno lub meble wisiały
przeróżne malowidła przedstawiające martwą naturę. Ogromne, dwuosobowe,
starannie zaścielone łóżko stojące przy
jednej z nich zdążyło już być zasypane bielizną Nick’a, a jedna para skarpetek
zdołała nawet wisieć na jasnym storze, który zasłaniał duże okno z widokiem na
przyjeziorną plażę.
- Otwieramy? –
Liam dokładnie zbadał nasze twarze. Z tego co wywnioskowałem wyrażały zarówno
strach jak i podekscytowanie. Baliśmy, ale chcieliśmy z tym skończyć.
-Otwieramy –
skwitował Zay rozsuwając metalowy suwak na czarnej walizce.
Oczom całej naszej paczki ukazały się kolejno
przeszukiwane bluzki, spodenki, bokserki, skarpetki oraz woreczki z
dragami znajdujące się na samym dnie.
Mulat przeszukał każdą kieszeń, każdy zakamarek a po granatowym notesie Murs’a
nie było ani śladu. Olly nas wykiwał? Nie, to niemożliwe. Przecież każdy
szczegół był perfekcyjnie zaplanowany w ogromnej tajemnicy.
- Nie ma? –
przez pokój przebiegł cichy szept Nick’a
- Idioci!
Mówiłam, że Murs nie jest, aż tak głupi jak wam się wydaje – prychnęła Lovato
chowając twarz w dłoniach – Jak już znajdziecie lepszy plan to dajcie znać –
Dems poklepała przyjacielsko Hazzę po ramieniu po czym odeszła.
Rozdarcie,
smutek, załamanie? Tak właściwie sam nie mogę określić co przechodzi teraz
przez moje ciało prócz nieprzyjemnych dreszczy. Po prostu jedna, wielka pustka.
- No nic… my
też się zbieramy Nicki, odstawimy torbę, przeprosimy i pomyślimy… o
dziewiętnastej w naszym pokoju? – Loui wstał ociągając się po czym rozejrzał
się po pokoju.
Harry tępo wpatrywał się w ściany z
zaszklonymi oczętami, był nie tylko zawiedziony ale i rozdarty od środka. Chciał
dobrze, jak najlepiej, starał się, ale nie wyszło. Liam oparty o kredens
przyglądał się swoim butom, a Zayn spoglądał spod zasłon na widok wody, im
również zależało. Grimmy siedząc na łóżku jedynie potakiwał. Cóż, to jeszcze
nie koniec walki, postaramy się o to by załatwić Mursa jego własną bronią –
podstępem.
*
Przymknąłem powieki podrażnione światłem zachodzącego słońca.
Chłodna woda co rusz muskała moje nogi nagłymi porywami wiatru co jedynie
przyprawiało o niemiłe dreszcze. Odkąd pamiętam zawsze w Mullingar kiedy miałem
jakiś ”wielki” problem udawałem się nad pobliskie jezioro aby porozmyślać na
ten temat. Szum wody, chłodny powiew wiatru i słońce ogrzewające moje ciało od zawsze
sprzyjały mi w pozytywnym myśleniu. A może tak jest ponieważ po prostu to
kojarzy mi się z dzieciństwem? Ten barwny niezbyt dobrze zapamiętywany okres
zawsze zostawia uśmiech na naszych twarzach. Zamazane wspomnienia, którą plączą
się po głowie przypominają nam o słodkich czasach, które już nie wrócą.
Dzieciństwo
to zdecydowanie najlepszy czas, dokąd pamięć mnie prowadzi byłem niesfornym
dzieciakiem biegającym z piłką pomiędzy domami sąsiadów. Nieraz zbulwersowane
sąsiadki witały w naszym domu z pretensjami co do mojego zachowania. Zawsze po
tym mama załamywała ręce martwiąc się co ze mnie wyrośnie, a ja jedynie
rozbawiony całą sytuacją wymykałem się przez okno. Mój starszy brat doskonale
wiedział o potyczkach z alkoholem czy też narkotykami, ale nigdy nie puścił
pary z ust rodzicielce. Szczerze mówić spoko z niego facet, o lepszym bracie
pomarzyć nie mogłem. Szkoda, że teraz każdy z rodziny ma dość mnie i mojego
gwiazdorzenia, kiedy najbardziej ich potrzebuję.
Teraz, kiedy wpakowałem się w te kłopoty
inaczej podchodzę do życia, spokojniej. Pochopne decyzje i głupie zabawy zeszły
na daleki plan zapomnienia. Nie chcę pamiętać o początkach sławy kiedy upijałem
się do utraty przytomności, a do tego poprawiałem swój stan narkotykami. Nie
mam zamiaru więcej przypominać sobie jak radziłem sobie z problemami. To
przecież dziecinne, nieprawdaż? Muszę nauczyć się żyć na nowo, razem z
chłopakami postawić się Mursowi i dać radę. Nie mogę się załamać, nie teraz. Tylko
słabi się załamują, a ja przecież nie jestem słaby.
- O czym tak
myślisz? – z zamyślenia wyrwał mnie łudząco znajomy głos. Odwróciłem wzrok w stronę
źródła dźwięku dzięki czemu ujrzałem twarz… Clarie!
Brunetka pochylała się nade mną z wielkim
uśmiechem wymalowanym na jej bladej twarzy. Jej loki zwiewnie opadały na
ramiona tworząc jedną, wielką burzę włosów, a radość wymalowana w jej morskich
oczach biła na kilometr lub dwa. Ubrana była w niebieskie jeansy, białą koszulkę
i ciemną bluzę. Zdążyłem już zauważyć, że jej styl ubierania się jest
najprostszy jaki może być.
- Clar, co ty
tu robisz? – wynurzyłem nogi z znad tafli wody stając przed nią.
- Moja ciocia
jest właścicielką tego hotelu, a skoro słyszałam, że masz tu być postanowiłam
skorzystać z okazji. Wiesz… wydajesz się bardzo sympatycznym chłopakiem i nie
chciałam aby te dwa spotkania w parku były naszymi ostatnimi – każde słowo
wydobywające się z ust dziewczyny przepełnione było entuzjazmem. – Idziesz? –
podała mi beżowy ręcznik, który natychmiast ująłem w dłonie.
- Moim zdaniem
jesteś sympatyczniejsza. Uwierz: Jestem denerwujący i gdybyś znała moje
tajemnice nie chciałabyś się ze mną zadawać – mruknąłem pod nosem trochę
głośniej niż miałem w zamiarach.
- Doprawdy?
Och, Nialler, Nialler… Widząc mnie siedem dni w tygodniu zrozumiesz kto tu jest
denerwujący… – przewróciła oczami ciągnąc mnie za rękę.
*
- To przecież
było do przewidzenia! Demi ma rację, jestem idiotą. Idiota. Idiota. Idiota. Tak
Styles, jesteś cholernym idiotą! – Harry krążył po pokoju bijąc się w twarz już
dobre dziesięć minut.
Cała piątka siedziała na puchatym dywanie w
naszym pokoju. Tylko Loui i Hazz krzątali się po całym pomieszczeniu. Mieliśmy
dopracować plan i pocieszyć załamanego Styles’a, który zdążył już obdarzyć
swoje nadgarstki nowymi ranami. Zestresowana Demi gładziła swoimi dłońmi
zielony dywan, Grimmy niespokojnie bawił się palcami, Liam ciągle lustrował
swoje fioletowe Nike’i, a Zayn zamyślony tępo wpatrywał się w ścianę. Myśli
każdego były skupione na sytuacji, którą jak najszybciej trzeba rozwiązać.
- Hazzy,
przestań! – Lou pozwolił wtulić mu się w jego tors – Nie jesteś idiotą! Po
prostu Murs jest przebiegły i tyle…
- Właśnie! Musimy
go przechytrzyć innym sposobem… Przecież nie chowa tego notesu w bokserkach! –
wstałem po czym oparłem się o ścianę.
- A jeśli tak
to Demi się tym zajmie. Wiecie… ja na geja wyjść nie chcę – Malik zaśmiał się
cicho ale zaraz po tym został spiorunowany znaczącymi spojrzeniami Lovato i Grishaw’a.
- W jego pokoju!
Pod łóżkiem, w szafie, za zasłonami, pod dywanem… przecież to gdzieś musi być! –
zaczął powoli Liam.
Każde z nas na chwile spojrzało po sobie z pytającym
wyrazem twarzy, mogę się założyć, że teraz czytaliśmy sobie w myślach. Payne’owi
chodziło o włamanie się do pokoju Murs’a. Tym razem już musiało nam się udać i
nie było odwrotu. Musimy tylko dostać się do tymczasowego królestwa Olly’ego. Nie
będzie to łatwe, ale mam już dobry plan. Przypuszczalnie będę musiał jej
wszystko powiedzieć, ale ona jest jedyną deską ratunku. Clarie.
***
Edit1: Hej kochani :) Znowu czekaliście, wiem... Moje problemy jednak zamiast znikać kumulują się i tak wyszło... Rozdział był gotowy tydzień temu, wprowadzałam już małe, ostateczne poprawki kiedy to w pobliżu uderzył piorun, komputer się wyłączył, a ja głupia nie zapisałam. Tak oto trzy godzinna praca poszła na marne. Teraz już będę zapisywać, obiecuję wam to na moje kochane ptysie z kremem.
Edit2: Pojawiła się zakładka "Polecam!". Jeśli poleciłaś/eś mój blog, lub chcesz aby twój był polecony
- napisz :)
Edit3: {Jezusie, ile tych Editów, hahaha} Mamy 55 komentarzy na blogu! Teraz uwaga, uwaga! Jeśli pod TYM postem znajdzie się minimum 5 komentarzy na blogu pojawi się dodatek, który macie do wybrania:
- Zapytaj bohatera {będziecie mogli pytać wybranych bohaterów o cokolwiek}
- 50 faktów o blogu {uwierzcie: ten blog kryje sporo tajemnic}
- Propozycje {będziecie mogli proponować mi dodatkowe sceny w rozdziałach, np. scena kiedy Harry będzie próbował się zabić, pocałunek wybranych bohaterów lub coś w ten deseń}
Piszcie, który dodatek wolelibyście :)
+Niedługo pojawi się zwiastun bloga!
Do napisania, Karola.