poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Chapter Five

   Każdy z nas przechodzi przez różne etapy w swoim życiu. Nie tylko wchodzą w to takie, jak dzieciństwo ale i również okresy ważnych decyzji, nagłych zmian, masy problemów, momentów kiedy coś się zmienia. Jedne są wyczerpujące i bezlitosne w stosunku do nas, drugie zaś tworzą miłą atmosferę. Nic jednak nie trwa wiecznie i wszystko się kiedyś kończy. Dni, święta, urlopy, cykle, życie. Każda trasa ma swój koniec i aby do niego dojść nie raz musimy pokonać przeróżne przeszkody. Mój aktualny etap to wyboista droga pełna cierni, kamieni i nierówności. Wydaje się być nieskończenie długa choć ciągle tli się we mnie malutka nadzieja.
  Nerwowo zaciskałem dłoń na rączce od swojej walizki obserwując jak Lou ze zwinnością kota podmienia bagaże. Majowe słońce raziło w oczy więc co chwila mrugałem to ze zdenerwowania, to z gorąca. Dodatkowo każdy z nas rozglądał się na boki czy nikt nie patrzy, aby zachować ostrożność. Ten plan jest zbyt dobrze dopracowany aby coś się nie udało… Chłopak ujął torbę Murs’a po czym w mgnieniu oka znalazł się przy nas.
- Zrobienie kanapki z masłem jest już trudniejsze, Styles – podirytowany syknął w stronę zaskoczonego Hazzy po czym udał się na hol główny. Każdy z naszej szóstki spojrzał po sobie, w końcu nikt się nie spodziewał, że tak łatwo pójdzie.  Właśnie, poszło zbyt łatwo…
  Powolnym krokiem ruszyliśmy za Louis’m w stronę holu gdzie porozstawiane były stoły z przeróżnymi papierami do wypełnienia. Z sufitu zwisał ogromny, pozłacany żyrandol, który oświecał całe pomieszczenie. Duże, kamienne schody ze stalowymi poręczami połyskiwały idealnie wypolerowane. Ściany zaś pomalowane na limonkowy kolor perfekcyjnie komponowały się z brązową podłogą, a ciemne dodatki dodawały charakteru.
  Doszliśmy do swoich stolików po czym każdy z nas nachylił się nad stosem kolejno uporządkowanych kartek. Jak mniemam dobrze znany regulamin, którego i tak nikt nie będzie się trzymał. Zawsze jest tak samo: zakaz picia alkoholu, brania dragów i oddalania się od ustalonej parceli. Za wykroczenie dostaje się lekką reprymendę, która i tak na długo nie zostaje w pamięci. Zazwyczaj też planowane są spotkania gdzie menagerowie dzielą się z nami swoimi pomysłami na świeży skandal.
- Witam wszystkich! – po sali przebiegł donośny głos Thomas’a. Mężczyzna jak zwykle stał na środku pomieszczenia ubrany w idealnie wyprasowany garnitur i ciemnymi okularami na nosie. Obok niego niczym słupy wbite w ziemię tkwiło dwoje umięśnionych goryli, którzy na krok go nie odstępowali. – Co mogę powiedzieć? Podpiszcie leżące przed wami regulaminy, przestrzegajcie ich, pojawiajcie się na codziennych spotkaniach i bawmy się dobrze! Festyn będzie trwał tydzień. Jak zwykle Harry i Pan Tommo ”w ukryciu” nie poszczędzą sobie uczuć, Grimmy puści trochę pary z ust o przeróżnych ”faktach” na temat panny Lily, chłopcy z JLS coś narozrabiają, a co do reszty… zmówimy się. Mogę wam zapewnić, że każdy przeżyje, o to martwić się nie musicie – David mrugnął rozglądając się po Sali po czym opuścił ją wraz z obstawą, a ja wzdychając machnąłem długopisem składając podpis.
*
   Zgodnie z planem cała nasza siódemka pojawiła się w hotelowym pokoju Grimshaw’a o siedemnastej. Wszyscy siedzieliśmy na ciemno pomarańczowym dywanie, który, aż raził w oczy. Na brązowych ścianach nie zajętych przez okno lub meble wisiały przeróżne malowidła przedstawiające martwą naturę. Ogromne, dwuosobowe, starannie zaścielone  łóżko stojące przy jednej z nich zdążyło już być zasypane bielizną Nick’a, a jedna para skarpetek zdołała nawet wisieć na jasnym storze, który zasłaniał duże okno z widokiem na przyjeziorną plażę.
- Otwieramy? – Liam dokładnie zbadał nasze twarze. Z tego co wywnioskowałem wyrażały zarówno strach jak i podekscytowanie. Baliśmy, ale chcieliśmy z tym skończyć.
-Otwieramy – skwitował Zay rozsuwając metalowy suwak na czarnej walizce.
  Oczom całej naszej paczki ukazały się kolejno przeszukiwane bluzki, spodenki, bokserki, skarpetki oraz woreczki z dragami  znajdujące się na samym dnie. Mulat przeszukał każdą kieszeń, każdy zakamarek a po granatowym notesie Murs’a nie było ani śladu. Olly nas wykiwał? Nie, to niemożliwe. Przecież każdy szczegół był perfekcyjnie zaplanowany w ogromnej tajemnicy.
- Nie ma? – przez pokój przebiegł cichy szept Nick’a
- Idioci! Mówiłam, że Murs nie jest, aż tak głupi jak wam się wydaje – prychnęła Lovato chowając twarz w dłoniach – Jak już znajdziecie lepszy plan to dajcie znać – Dems poklepała przyjacielsko Hazzę po ramieniu po czym odeszła.
Rozdarcie, smutek, załamanie? Tak właściwie sam nie mogę określić co przechodzi teraz przez moje ciało prócz nieprzyjemnych dreszczy. Po prostu jedna, wielka pustka.
- No nic… my też się zbieramy Nicki, odstawimy torbę, przeprosimy i pomyślimy… o dziewiętnastej w naszym pokoju? – Loui wstał ociągając się po czym rozejrzał się po pokoju.
  Harry tępo wpatrywał się w ściany z zaszklonymi oczętami, był nie tylko zawiedziony ale i rozdarty od środka. Chciał dobrze, jak najlepiej, starał się, ale nie wyszło. Liam oparty o kredens przyglądał się swoim butom, a Zayn spoglądał spod zasłon na widok wody, im również zależało. Grimmy siedząc na łóżku jedynie potakiwał. Cóż, to jeszcze nie koniec walki, postaramy się o to by załatwić Mursa jego własną bronią – podstępem.
*
  Przymknąłem powieki podrażnione światłem zachodzącego słońca. Chłodna woda co rusz muskała moje nogi nagłymi porywami wiatru co jedynie przyprawiało o niemiłe dreszcze. Odkąd pamiętam zawsze w Mullingar kiedy miałem jakiś ”wielki” problem udawałem się nad pobliskie jezioro aby porozmyślać na ten temat. Szum wody, chłodny powiew wiatru i słońce ogrzewające moje ciało od zawsze sprzyjały mi w pozytywnym myśleniu. A może tak jest ponieważ po prostu to kojarzy mi się z dzieciństwem? Ten barwny niezbyt dobrze zapamiętywany okres zawsze zostawia uśmiech na naszych twarzach. Zamazane wspomnienia, którą plączą się po głowie przypominają nam o słodkich czasach, które już nie wrócą.
  Dzieciństwo to zdecydowanie najlepszy czas, dokąd pamięć mnie prowadzi byłem niesfornym dzieciakiem biegającym z piłką pomiędzy domami sąsiadów. Nieraz zbulwersowane sąsiadki witały w naszym domu z pretensjami co do mojego zachowania. Zawsze po tym mama załamywała ręce martwiąc się co ze mnie wyrośnie, a ja jedynie rozbawiony całą sytuacją wymykałem się przez okno. Mój starszy brat doskonale wiedział o potyczkach z alkoholem czy też narkotykami, ale nigdy nie puścił pary z ust rodzicielce. Szczerze mówić spoko z niego facet, o lepszym bracie pomarzyć nie mogłem. Szkoda, że teraz każdy z rodziny ma dość mnie i mojego gwiazdorzenia, kiedy najbardziej ich potrzebuję.
  Teraz, kiedy wpakowałem się w te kłopoty inaczej podchodzę do życia, spokojniej. Pochopne decyzje i głupie zabawy zeszły na daleki plan zapomnienia. Nie chcę pamiętać o początkach sławy kiedy upijałem się do utraty przytomności, a do tego poprawiałem swój stan narkotykami. Nie mam zamiaru więcej przypominać sobie jak radziłem sobie z problemami. To przecież dziecinne, nieprawdaż? Muszę nauczyć się żyć na nowo, razem z chłopakami postawić się Mursowi i dać radę. Nie mogę się załamać, nie teraz. Tylko słabi się załamują, a ja przecież nie jestem słaby.
- O czym tak myślisz? – z zamyślenia wyrwał mnie łudząco znajomy głos. Odwróciłem wzrok w stronę źródła dźwięku dzięki czemu ujrzałem twarz… Clarie!   
  Brunetka pochylała się nade mną z wielkim uśmiechem wymalowanym na jej bladej twarzy. Jej loki zwiewnie opadały na ramiona tworząc jedną, wielką burzę włosów, a radość wymalowana w jej morskich oczach biła na kilometr lub dwa. Ubrana była w niebieskie jeansy, białą koszulkę i ciemną bluzę. Zdążyłem już zauważyć, że jej styl ubierania się jest najprostszy jaki może być.
- Clar, co ty tu robisz? – wynurzyłem nogi z znad tafli wody stając przed nią.
- Moja ciocia jest właścicielką tego hotelu, a skoro słyszałam, że masz tu być postanowiłam skorzystać z okazji. Wiesz… wydajesz się bardzo sympatycznym chłopakiem i nie chciałam aby te dwa spotkania w parku były naszymi ostatnimi – każde słowo wydobywające się z ust dziewczyny przepełnione było entuzjazmem. – Idziesz? – podała mi beżowy ręcznik, który natychmiast ująłem w dłonie.
- Moim zdaniem jesteś sympatyczniejsza. Uwierz: Jestem denerwujący i gdybyś znała moje tajemnice nie chciałabyś się ze mną zadawać – mruknąłem pod nosem trochę głośniej niż miałem w zamiarach.
- Doprawdy? Och, Nialler, Nialler… Widząc mnie siedem dni w tygodniu zrozumiesz kto tu jest denerwujący… – przewróciła oczami ciągnąc mnie za rękę.
*
- To przecież było do przewidzenia! Demi ma rację, jestem idiotą. Idiota. Idiota. Idiota. Tak Styles, jesteś cholernym idiotą! – Harry krążył po pokoju bijąc się w twarz już dobre dziesięć minut.
  Cała piątka siedziała na puchatym dywanie w naszym pokoju. Tylko Loui i Hazz krzątali się po całym pomieszczeniu. Mieliśmy dopracować plan i pocieszyć załamanego Styles’a, który zdążył już obdarzyć swoje nadgarstki nowymi ranami. Zestresowana Demi gładziła swoimi dłońmi zielony dywan, Grimmy niespokojnie bawił się palcami, Liam ciągle lustrował swoje fioletowe Nike’i, a Zayn zamyślony tępo wpatrywał się w ścianę. Myśli każdego były skupione na sytuacji, którą jak najszybciej trzeba rozwiązać.
- Hazzy, przestań! – Lou pozwolił wtulić mu się w jego tors – Nie jesteś idiotą! Po prostu Murs jest przebiegły i tyle…
- Właśnie! Musimy go przechytrzyć innym sposobem… Przecież nie chowa tego notesu w bokserkach! – wstałem po czym oparłem się o ścianę.
- A jeśli tak to Demi się tym zajmie. Wiecie… ja na geja wyjść nie chcę – Malik zaśmiał się cicho ale zaraz po tym został spiorunowany znaczącymi spojrzeniami Lovato i Grishaw’a.
- W jego pokoju! Pod łóżkiem, w szafie, za zasłonami, pod dywanem… przecież to gdzieś musi być! – zaczął powoli Liam.
  Każde z nas na chwile spojrzało po sobie z pytającym wyrazem twarzy, mogę się założyć, że teraz czytaliśmy sobie w myślach. Payne’owi chodziło o włamanie się do pokoju Murs’a. Tym razem już musiało nam się udać i nie było odwrotu. Musimy tylko dostać się do tymczasowego królestwa Olly’ego. Nie będzie to łatwe, ale mam już dobry plan. Przypuszczalnie będę musiał jej wszystko powiedzieć, ale ona jest jedyną deską ratunku. Clarie.

***
Edit1: Hej kochani :) Znowu czekaliście, wiem... Moje problemy jednak zamiast znikać kumulują się i tak wyszło... Rozdział był gotowy tydzień temu, wprowadzałam już małe, ostateczne poprawki kiedy to w pobliżu uderzył piorun, komputer się wyłączył, a ja głupia nie zapisałam. Tak oto trzy godzinna praca poszła na marne. Teraz już będę zapisywać, obiecuję wam to na moje kochane ptysie z kremem.
Edit2: Pojawiła się zakładka "Polecam!". Jeśli poleciłaś/eś mój blog, lub chcesz aby twój był polecony 
- napisz :) 
Edit3: {Jezusie, ile tych Editów, hahaha} Mamy 55 komentarzy na blogu! Teraz uwaga, uwaga! Jeśli pod TYM postem znajdzie się minimum 5 komentarzy na blogu pojawi się dodatek, który macie do wybrania:
- Zapytaj bohatera {będziecie mogli pytać wybranych bohaterów o cokolwiek}
- 50 faktów o blogu {uwierzcie: ten blog kryje sporo tajemnic}
- Propozycje {będziecie mogli proponować mi dodatkowe sceny w rozdziałach, np. scena kiedy Harry będzie próbował się zabić, pocałunek wybranych bohaterów lub coś w ten deseń}
Piszcie, który dodatek wolelibyście :)
+Niedługo pojawi się zwiastun bloga! 
Do napisania, Karola.